Wszystko bardzo dobrze (zresztą to nie mój pierwszy zakup) do momentu chęci zwrotu. Wysłałem maila z pytaniem, czy w grę wchodzi wymiana przedmiotu na zasadzie sztuka za sztukę (większość sklepów nie umożliwia takiego rozwiązania, jedynie zwrot i ponowny zakup, ale spytać warto), ponieważ przedmiot kupiłem na promocji, która w momencie rozważania zwrotu była już zakończona. Zamiast uzyskać odpowiedź na maila i tym samym mieć jakiś dowód ewentualnych ustaleń odebrałem połączenie telefoniczne od pewnego Pana ze sklepu, który sprawiał wrażenie obrażonego, że musi cokolwiek robić. Wydawał się w ogóle nie rozumieć skąd moje wątpliwości odnośnie wymiany (w kontekście ceny) i irytował się, że o nie pytam (chciałem się upewnić, czy dobrze się rozumiemy). W każdym razie jego zdaniem taka wymiana wchodziła w grę i wg jego instrukcji miałem napisać na kartce, czego chcę, kartkę spakować razem z nożem (?!) i wysłać na adres do zwrotów. Spytałem o możliwość darmowej przesyłki w tej sytuacji, bo umożliwiają Państwo takową przy zwrocie, ale ja de facto nie dokonywałem zwrotu - interesowała mnie wymiana. Uzyskałem odpowiedź "Jak Pan chce", co właściwie nie powiedziało mi nic. Nie dopytywałem o nic więcej, bo ów Pan był nieprzyjemny i zacząłem powątpiewać, czy mogę od niego dowiedzieć się czegoś sensownego. Mając wątpliwości, czy przy takiej operacji nie zostanę w efekcie i bez noża i bez pieniędzy (pisanie na kartce i wymiana/zwrot bez udziału platformy sklepu), zdecydowałem się na normalny zwrot.